Moje dziecko mnie denerwuje. Poznaj sposoby na zatrzymanie gniewu pod kontrolą

To kolejna taka scena w dniu dzisiejszym: mały płacze nieustannie, marudzi, nie chce zasnąć, wykłóca się o każdą najmniejszą kwestię…

Ty natomiast masz tyle rzeczy na głowie, obowiązki domowe, dodatkowe zlecenie, które liczyłaś, że wykonasz podczas popołudniowej drzemki dziecka. Zmęczenie nie pomaga w utrzymaniu nerwów na wodzy. Czujesz, że jeszcze chwila i eksplodujesz, że stracisz panowanie nad sobą. Podnosisz ton głosu, masz nawet ochotę nakrzyczeć na sporo niższego człowieka albo, co gorsza, złapać go za ramiona i mocno potrząsnąć…
Znacie ten stan? Jestem pewna, że dotyczy on niemal każdego rodzica.

Przyjrzymy się zatem bliżej rodzicielskiej złości, bo przecież, by móc sobie z czymś poradzić, najpierw powinniśmy to poznać.
Na szczęście, nad gniewem można zapanować, dlatego też podrzucę wam kilka sposobów na okiełznanie gwałtownych emocji.

Nie taka złość straszna jak ją malują

Warto spojrzeć na tę emocję z nieco innej niż zwykle perspektywy. Często kierując się stereotypowym myśleniem, traktujemy złość czy gniew jako złe emocje. Tymczasem, każda emocja czemuś służy, jest nam potrzebna, a dokonywanie podziału na lepsze czy gorsze nie ma sensu. Na co dzień odczuwamy całą gamę emocji – i bez względu na to, czy są one przyjemne, czy nie, są niezwykle cenne.

Emocje możemy porównać do sygnalizacji świetlnej. Każda z nich stanowi sygnał informujący nas o stanie, w jakim jesteśmy. Złość albo gniew są niczym czerwone światło i lampka ostrzegawcza w samochodzie. Co robimy, gdy zapali się któreś z nich? Czerwone światło nakazuje nam się zatrzymać, a włączona lampka sygnalizująca rezerwę paliwa- zatankować na najbliższej stacji benzynowej. Analogicznie jest z gniewem: jego pojawienie się informuje nas o niezaspokojeniu jakiejś potrzeby oraz o konieczności zatrzymania się, ochłonięcia i odnalezienia źródła owego zdenerwowania.

Poszukiwanie niezaspokojonych potrzeb…

Mimo iż ten nagłówek zabrzmiał niczym z poradnika, jest w nim sporo prawdy. Ciągły wyścig z czasem, pełnienie wielu ról społecznych, niekończąca się lista zadań, brak snu i czasu dla siebie do tego problemy finansowe czy zdrowotne – to nasza codzienność. Narzucone tempo nie pomaga w prowadzeniu higienicznego trybu życia. Zapętleni w codzienności bardzo często zapominamy, a raczej nie mamy czasu na spełnianie własnych, podstawowych potrzeb.

Zastanawiacie się jakie potrzeby mam na myśli? Na to pytanie, każdy z nas musi sam sobie odpowiedzieć.

Podczas poszukiwań odpowiedzi warto zwrócić uwagę na myśli, które pojawiają się w tym samym czasie co gniew, bo to one stanowią podpowiedź o prawdziwych przyczynach naszej złości. Jak się za to zabrać?

Przykładowa sytuacja może wyglądać następująco:

moje_dziecko_mnie_denerwuje_skoki

Gdy widzimy niewłaściwe zachowanie naszego dziecka, w głowie kumulują się różnorodne myśli:

[su_quote]”O nie, po raz kolejny ją uderzył!”, „Już nie mam na niego sposobu”, „Co powinnam z tym zrobić?”.[/su_quote]

Po serii opisów charakteryzujących zaistniałą sytuację pojawiają się kolejne myśli tym razem dotyczące naszej samooceny:

[su_quote]”jestem beznadziejną matką”, „nie potrafię na niego wpłynąć”, „gdzie popełniłam błąd”.[/su_quote]

Ta kaskada myśli wywołuje wiele emocji takich jak strach, poczucie winy, bezradność, złość. Jest to dla nas nieprzyjemne doświadczenie, nie chcemy się tak czuć, chcemy jak najszybciej rozwiązać kłopotliwą sytuację. Mimo iż wszystko trwa zaledwie kilka sekund, powoduje duży dyskomfort i silne emocje.

Gdy ze złością pojawia się wstyd

Kolejnym przykładem może być wizyta z dzieckiem w sklepie. Maluch płacze, rzuca się na podłogę, a ty podejmujesz nieskuteczne próby uspokojenia nasilającego się krzyku. W tej sytuacji trudno jest zebrać myśli, podjąć racjonalne działanie (o tym, jak postępować takiej sytuacji przeczytasz tu klik).
Najchętniej zapadlibyśmy się pod ziemię, by uciec od oceniającego wzroku klientów sklepu. Dopada nas złość, a nawet wściekłość na naszego buntownika. Przecież to jego zachowanie sprawia, że czujemy się zażenowani tą sytuacją. No właśnie zawstydzeni, ale skąd ten wstyd? Dlaczego się pojawia? Przecież to nie tylko nasze dziecko uskutecznia takie szopki podczas zakupów. Nie ono pierwsze i nie ostatnie. Być może, gdy przyjrzymy się dokładniej własnym odczuciom, dojdziemy do zaskakujących spostrzeżeń. Jakich? A no takich, że to nie zachowanie dziecka jest przyczyną naszej złości, tylko coś zupełnie innego. Może to obawa przed oceną innych osób? Zastanawiamy się, co pomyślą i powiedzą inni, do jakich matek nas zakwalifikują – tych dobry, czy złych?

Dlaczego zależy nam na opinii obcych osób? Jak po nitce do kłębka jesteśmy w stanie dojść do wniosku, że podstawą naszej złości jest niezaspokojona potrzeba akceptacji nas, jako rodziców, często jako matek. Jest więcej niż pewne, że postronne osoby nam tej akceptacji nie dadzą, ale warto, byśmy sami sobie dali przyzwolenie do popełniania błędów, uczenia się na nich, a przede wszystkim do bycia sobą. Dobrze jest wziąć głęboki oddech i powiedzieć: „To, że moje dziecko płacze, nie świadczy o mnie źle”.

Zauważcie jeszcze jedną zależność. Często zdarza się, że puszczają nam nerwy, gdy jesteśmy zmęczeni, mamy wiele obowiązków na głowie bądź śpieszymy się z realizacją zadania. Swoją złość na niedoczas, niemożność terminowej realizacji zlecenia wylewamy na sprzeczające się w pokoju obok dzieci. Faktem jest, że gdy jesteśmy zmęczeni, niewiele trzeba, by nerwy wymknęły się spod kontroli.

moje_dziecko_mnie_denerwuje_krzyk

Jak zatem rozpoznać zbliżające się emocjonalne tornado?

Może nam się wydawać, że gniew przychodzi nagle, że po prostu bach coś się dzieje i dochodzi do eksplozji, bez większego ostrzeżenia. Tymczasem nasze ciało wysyła wczesne oznaki złości. Kiedy nauczymy się je dostrzegać i rozpoznawać możemy podjąć odpowiednie kroki w celu powstrzymania emocjonalnego wybuchu.

  • szybsze bicie serca
  • skurcz żołądka
  • pobudzenie
  • odczuwalne większe napięcie mięśni – np. w barkach
  • przyspieszony oddech
  • zaciskanie szczęki i/bądź rąk w pięści
  • negatywne myśli

Gdy gniew wkracza do gry, nasz organizm zaczyna się przygotowywać do walki, kumuluje siły, stąd pojawiają tak gwałtowne reakcje.

A gdy złość w nas narasta?

 Najważniejszą, a zarazem najtrudniejszą kwestią do zrealizowania jest to by nie działać pod wpływem gniewu. Nie reagować, nie wychowywać, nie umoralniać, nie wchodzić w interakcję z potencjalnym źródłem naszej złości – źródłem, czyli dzieckiem ;-).

Skoro nie reagować, to co zrobić tą emocją? Tu kolejna niełatwa kwestia, która dotyczy sposobów odreagowania i uspokojenia się tak, by nie tłumić gniewu.  Stłumiona złość nie znika, pozostaje w nas i z czasem uderza ze zdwojoną siłą, obracając się przeciwko nam i naszym najbliższym.

Odreagowanie powinno mieć neutralną formę, nie powinniśmy pozwalać, by złość znalazła ujście w krzyku, potrząsaniu albo biciu dziecka (o konsekwencjach takiego postępowania przeczytacie tutaj


).

Gdy pojawią się pierwsze oznaki nadciągającego wkurzenia, warto podjąć próbę uspokojenia się:

  • głębokie, coraz wolniejsze oddychanie
  • powolne odliczanie wstecz
  • oderwanie się od absorbującej czynności i zrobienie czegoś, co nas uspokaja – przesłuchanie ulubionego kawałka, czy po prostu patrzenie przez okno
  • wyjście na spacer bądź bieg
  • ciepła kąpiel, prysznic
  • zanurzenie twarzy w umywalce z wodą (wtedy sobie pokrzycz)
  • zwyczajne oddalenie się na kilka chwil

moje_dziecko_mnie_denerwuje_ochłoń

To na co się zdecydujemy, zależy od naszych możliwości, a właściwie od tego, na co pozwala nam sytuacja.
Zapewne słyszeliście o tych prostych sposobach. Warto natomiast rzeczywiście z nich korzystać. A co jeśli przegapimy pierwsze symptomy nadchodzącej furii bądź emocje bardzo szybko urosną w siłę?

Gdy dochodzi do eskalacji i wybuchu…

Często w takim ataku złości albo gniewu tracimy kontrolę nad sobą. Myślę, że nawet trafniejszym stwierdzeniem będzie, że tracimy kontakt ze sobą. W normalnym stanie nie powiedzielibyśmy tego, co mówimy w gniewie, nie zachowalibyśmy się w taki sposób. Tracimy kontrolę np. nad naszym głosem i możemy krzyczeć, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Nie panujemy nad własną siłą, więc możemy niechcący ścisnąć ramię dziecka mocniej, niż zamierzaliśmy. Dlatego, kiedy czujemy, że nie możemy już zapanować nad sobą, to jest właśnie moment, żeby podjąć alarmowe środki zaradcze.

Jakie? Po pierwsze, powinniśmy odsunąć się od dziecka, bo możemy niechcący zrobić mu krzywdę.
Nawet jeśli płacze zarówno dla niego, jak i dla nas lepiej będzie, gdy je odłożymy w bezpiecznym miejscu (łóżeczko, kojec, dywan) i damy sobie chwilę na zaczerpnięcie oddechu.

Porozumienie bez przemocy

Spróbujmy poszukać kontaktu z samą sobą. Zastanówmy się, co czujemy. Można policzyć do dziesięciu, jeśli to komuś pomaga, skupić się na swoich uczuciach i potrzebach. Taką metodę pracy ze sobą i innymi rozpropagował Marshall S. Rosenberg i nazwał Porozumieniem bez Przemocy.

W nurcie Porozumienia bez Przemocy nacisk kładzie się właśnie na wspomniane już wcześniej budowanie kontaktu – z innymi i z samym sobą. To na początku może być trudne, jednak częsta praktyka przynosi świetne efekty.

Praktyka praktyką, tylko skąd brać na to siły?

To prawda, nie zawsze jest to proste. Mogę nawet powiedzieć, że nigdy proste nie jest. Jednak jako rodzice mamy wybór: pójść w instynktowne zachowania i działać impulsywnie, zgodnie z tym, co podpowiada nam złość, bądź przekierować energię na aktywne poszukiwanie rozwiązań.

Oczywiście możemy marnować swoje siły na wściekanie się albo wykorzystać je do zrobienia czegoś konstruktywnego. To wszystko może wydawać się zagmatwane, trudne i nierealne. Proste nie jest, ale realne jak najbardziej. Zamiast krzyczeć na dziecko, można zająć się polepszaniem swojego życia. Myślisz sobie „pierdolonto”… masz do tego prawo. Jednak faktem jest, że nasze funkcjonowanie oparte jest na wielu skomplikowanych zależnościach, żeby choć trochę poznać samych siebie, musimy poświęcić czas i uwagę na samoobserwację.

Myślenie vs wściekłość

Gdy już dopadnie nas dziki szał, nie jesteśmy w sanie zastanawiać się nad jego źródłem, a już tym bardziej nad swoimi potrzebami i ich zaspokajaniem. Co wtedy?

Od tego mamy wieczór. Warto wrócić myślami do tej sytuacji, kiedy dziecko pójdzie spać. To zdecydowanie spokojniejszy czas, kiedy naprawdę możemy pobyć ze sobą i przemyśleć wszystko gruntownie. Taka praca nad sobą zaowocuje w chwilach kryzysu. Będzie do czego wrócić: do przemyśleń, do wniosków, które się wysnuje. To moment, w którym możemy zastanowić się nad naszymi potrzebami, jakie i dlaczego nie są spełnione. Często bywa tak, że sami sobie jesteśmy wrogami. Wpadamy w pułapkę poświęcania całego swojego czasu dziecku. Wpędzamy się w poczucie winy, gdy robimy coś dla siebie, czujemy się jak złodzieje, kradnący czas, który powinien być przeznaczony dla malucha. Tymczasem jest zupełnie inaczej: kiedy robimy coś dla siebie, robimy to również dla dziecka.

Długoterminowa strategia uspokajająca

Jeśli chodzi o długoterminowe praktyki uspokajające, to warto włączyć ćwiczenia fizyczne jako cotygodniową rutynę. Jednym z najlepszych sposobów bycia dobrym rodzicem jest bycie dobrym dla siebie. Wspomniana aktywność może przybrać formę jogi, medytacji, biegania, jazdy na rowerze lub po prostu chodzenia. Ważne by to był czas, który poświęcasz tylko sobie.

Bądźmy dobrym przykładem

Nasze pociechy najlepiej i najwięcej uczą się przez obserwację. Dlatego, jeśli wychowywanie małego człowieka zaczniemy od siebie, jeśli będziemy umieli zapanować nad swoimi emocjami, on również się wkrótce tego nauczy (więcej na ten temat znajdziecie tutaj). To tak jak w samolocie z maską tlenową – instrukcja mówi, że najpierw zakładamy ją sobie, a potem dziecku. Podobnie na co dzień, najpierw warto uporać się ze swoimi emocjami, aby potem skutecznie pomóc w tym maluchowi.

Pamiętajmy również o tym…

Nie tylko klaps, ale też szarpanie malucha, potrząsanie albo krzyk są uznawane za przemoc wobec dziecka. Jeśli zatem czujesz, że już za chwilę stracisz panowanie nad sobą, odłóż dziecko, oddychaj głęboko i spróbuj ochłonąć. O konsekwencjach takiego postępowania przeczytasz tu (klik), a o tym, dlaczego kara nie przynosi pożądanego efektu tutaj (klik).

moje_dziecko_mnie_denerwuje_klaps

Nie ma kogoś takiego, jak „idealny rodzic”, który nie popełnia błędów i zawsze postępuje tak, jak powinien postąpić. Ogromnym sukcesem będzie, jeśli przez cały dzień uda nam się być „wystarczająco dobrymi” rodzicami. Niezależnie od tego, czy raz lub dwadzieścia razy stracimy panowanie nad sobą, najważniejsze byśmy potrafili przyznać się do popełnionego błędu oraz podjęli zobowiązanie do zmiany na lepsze.

Jakie są Wasze sposoby na okiełznanie emocji?

 

 

Dołącz do mnie na FACBOOKU

Najnowsze wpisy