We wcześniejszym wpisie stoczyłam batalię o swoją pozycje w rodzinie po pojawieniu się nowej żony mojego kochliwego męża…
Zabrzmiało nierealnie? Oj działo się, działo. Dzięki temu doświadczeniu udało nam się przyjąć perspektywę naszych pierworodnych. Wiemy już jak mogą się czuć w sytuacji, gdy w domu pojawia się nowy członek rodziny. Czas zatem zacząć kolejny etap rodzicielskich potyczek z dziecięcą rywalizacją. Ten wpis jest obiecaną kontynuacją wcześniejszego postu, dlatego jeśli nie czytaliście jeszcze pierwszej części, dobrze byłoby gdybyście się z nią zapoznali (klik tu). Przejdźmy do szczegółowego omówienia zaproponowanych sposobów na zmniejszenie rywalizacji między rodzeństwem.
Rodzeństwo bez rywalizacji. Zatem, jak wspierać swoje dzieci?
Ucz dzieci umiejętności porozumiewania się ze sobą
Wszystkie relacje międzyludzkie ściśle związane są z wystąpieniem konfliktu. Nie jesteśmy w stanie go uniknąć. Kolejne czego jeszcze nie możemy to, oczekiwać od małego dziecka, że instynktownie i automatycznie będzie umiało rozwiązywać problemy w spokojny oraz zdystansowany sposób. Przecież mi samej w konfliktowej sytuacji trudno jest zachować spokój (małą próbkę macie tutaj), tym bardziej jeżeli chodzi o jakąś ważna dla mnie sprawę, coś osobistego.
Większość z nas w dzieciństwie nie doświadczyło odpowiednich wzorców, by móc rozwinąć umiejętności społecznego radzenia sobie z problemem, stąd nie wiemy w jaki sposób nauczyć tego nasze dzieci. Oczekujemy od nich, że zamiast siły będą używały słów, jednak kiedy są zdenerwowane zwyczajnie nie wiedzą jakich słów użyć. Poza tym, jak tu się bawić w czułe słówka, kiedy młodszy osobnik stosuje wobec nas metodę siłowego wyegzekwowania swoich oczekiwań? Nie ma czasu na poszukiwanie właściwych słów, trzeba przecież działać – bronić swego 😉 . Tu właśnie z odsieczą powinniśmy pojawić się my – wspaniali rodzice, posiadający wachlarz wskazówek – będących narracją tego, co się dzieję w zaistniałej sytuacji.
Jedyne co nam pozostaje to cierpliwość, konsekwencja, wyznaczanie granic oraz wspomaganie dzieci w wyrażaniu potrzeb i w rozwiązywaniu problemów.
Wiadomo, że każdemu z nas ręce opadają i włos się jeży na sam dźwięk:
[su_quote]Mamoooo, a Piotrek nie pozwala mi wejść do pokoju!!!…[/su_quote]
albo
[su_quote] Ałaaaa, maaamooo – Kasia uderzyła mnie konikiem pony.[/su_quote]
Przecież konflikty pojawiają się na każdym kroku, to syzyfowa praca polegająca na bezustannym gaszeniu pożarów. W chwili zwątpienia w sens naszych działań pamiętajmy o tym, że porozumiewanie się to umiejętność, którą nasze dzieci będą wykorzystywały w każdej relacji przez całe swoje życie.
Oto prosty, ale bardzo skuteczny trzyetapowy proces kształtowania umiejętności interakcji między naszymi szkrabami.
- Przedstaw uczucia bądź potrzeby: „Chciałeś, żeby Michaś przestał ciągnąć Cię za włosy, dlatego go uszczypnąłeś?”
- Określ granice – zasadę: „Nie szczypiemy oraz nie ciągniemy za włosy. Ponieważ to boli.”
- Naucz alternatywy: „Lepiej będzie, jeśli powiesz swojemu bratu: „Nie dotykaj mnie!”
Pomóż dzieciom wyładować wrogie uczucia w twórczy lub symboliczny sposób.
Powstrzymaj niebezpieczne zachowania. Pokaż, jak można bezpiecznie wyładować gniew.
Nie napadaj na dziecko, które jest prowodyrem.
Zamiast bezustannie upominać jedno z dzieci, by nie przeszkadzało rodzeństwu, naucz je stawać we własnej obronie
Yhyyyy…już to widzę, jak chłopcy się ścierają, a ja ze stoickim spokojem przyglądam się temu. Ciężkie to zadanie, przecież instynktownie chcemy stłumić konflikt najlepiej w zalążku, a nie czekać, aż posypią się ofiary i z delikatnego wietrzyku rozpęta się trąba powietrzna, która wprowadzi chaos w całym pokoju.
No dobrze, ale skoro badania wskazują, że konsekwencja w podejmowaniu pewnych działań przynosi pozytywne efekty, to może warto spróbować?
Rzeczywiście bardzo ważnym jest, by podczas konfliktu między dziećmi unikać stawania po którejś ze stron. Jeśli zawsze bronimy to samo (często młodsze) dziecko, to drugie otrzymuje komunikat, że jest mniej kochane, co zdecydowanie wzmaga napięcie między rodzeństwem. Zapewne Wasz wewnętrzny głos sprzeciwia się temu stwierdzeniu, bo przecież to nie prawda. O tym, że tak nie jest, wiemy tylko my, nasze dzieci interpretują komunikaty, tu i teraz, nie analizują tego co było wcześniej. Zachęcajmy zatem maluchy do wyrażania swoich potrzeb, a w razie konieczności bądźmy dla nich wsparciem.
Rodzic: [su_quote]Piotrusiu, wyglądasz na zdenerwowanego. Możesz powiedzieć swojej siostrze co Ci się nie podoba?[/su_quote]
Piotruś: [su_quote]Nie lubię, gdy mnie ktoś popycha![/su_quote]
Rodzic: [su_quote]Kasiu Piotruś mówi, że nie lubi być popychany. Przestaniesz go popychać? Należy szanować uczucia innych.[/su_quote]
Brzmi to nieco drętwo, ale chciałam Wam przedstawić schemat postępowania. Podczas rozmowy ze swoimi dziećmi przekazujemy im informację tak, by była dla nich jasna i czytelna.
To co jeszcze jest istotne w sytuacji, gdy doszło już do siłowej potyczki to, to by nie zwracać uwagi na małoletniego napastnika, tylko zająć się poszkodowanym.
Dwie podstawowe zasady
Ważne byśmy nie traktowali małego napastnika jak „prześladowcy”, to co możemy zrobić to zapewnić go, że wiemy, że potrafi zachować się grzecznie.
Nie traktujmy również poszkodowanego brzdąca jak „ofiarę”, podpowiedzmy mu natomiast jak należy się bronić.
Zamiast stosowania przymusu dzielenia się z rodzeństwem, dawaj dzieciom możliwość decydowania. Wspierasz w ten sposób rozwój hojności i zmniejszasz prawdopodobieństwo konfliktu.
Ogólnie wychodzę z założenia i stosuję tę zasadę w swoim domu, że nie zmuszam do niczego żadnego z dzieci, męża też nie zmuszam – zazwyczaj . Nie oznacza to, że wszyscy chodzą sobie „luz pas” i robią co chcą. Powiedzmy, że poruszają się swobodnie w obrębie wyznaczonych granic.
Hmm swobodnie…pewnie myślicie sobie, że jestem fanatyczką bezstresowego wychowania…
Otóż rzeczywiście jestem jego zwolenniczką, ale bezstresowo nie oznacza bez zasad, bez norm, bez granic…Wszystko to obowiązuje moje dzieci.
W kwestii dzielenia się również – nie stosuję przymusu. Ilekroć mam ochotę powiedzieć do Antosia „daj Kubusiowi tę zabawkę” przypominam sobie wspomnianą sytuację z drugą żoną…, kiedy to hojny małżonek oddawał jej moje sukienki, czy nakazał pokazać „drugiej-chudej” mój, nowiutki, ukochany komputer. Od razu przechodzi mi chęć dysponowania zabawkami Antosia. Nawet nie wiecie, jak wygląda mój język, od ciągłego przygryzania. Pamiętacie, jak opisywałam swoje odczucia? Byłam gotowa wystawić babę za drzwi – a gdzie tu mowa o jakiejkolwiek życzliwości czy hojności?
Nie chcę serwować swoim dzieciom takiej dawki negatywnych emocji. Szczerze mówiąc to, nie wyobrażam sobie, żeby ktoś kazał mi oddać swój telefon komórkowy – niezależnie, jak krótka miałyby to być chwilka. A żeby tego było mało kojarzycie „motywujące” hasła typu:
[su_quote]Bądź mądrzejsza, jesteś dłużej moją żoną – ustąp młodszej stażem małżonce[/su_quote]
[su_quote] Chwile porozmawia z przyjaciółkami i odda Ci ten telefon[/su_quote]
To wręcz jakaś abstrakcja, ale gdyby miała miejsce to powiedziałabym:
[su_quote]że co kur..? Ja Cię przepraszam, jakie oddaj telefon, jakie bądź mądrzejsza?…a co to niby, jakiś konkurs na mądrzejszą żonę bigamisty? Chyba śnisz![/su_quote]
To pokazuje, jak wiele wymagamy w takiej sytuacji od dziecka. Pomijając fakt, że nie jesteśmy spójni w jego oczach. Ustanawiane zasady powinny obowiązywać wszystkich domowników, również nas.
Skoro to takie proste i oczywiste, to dlaczego, gdy malec podchodzi do naszego komputera czy telefonu mówimy: [su_quote]Nie wolno, to jest mamusi. Jasiu masz swoje zabawki w pudełku, oooo tam.[/su_quote]
Dziecko ma prawo mieć mętlik w głowie. Ja bym na pewno zgłupiała. Bo w końcu o co w tym wszystkim chodzi? [su_quote]Jak to jest? Ja nie mogę dotykać rzeczy mamy, ale Zuzia moje może?[/su_quote]
Zdecydowanie wysyłamy sprzeczne sygnały.
To co możemy zrobić?
Ustalmy stałą regułę obowiązującą w domu. Każdy może bawić się wybraną przez siebie zabawką, tak długo jak chce, aż do następnego posiłku (jeżeli macie codzienne wydarzenia występujące systematycznie to mogą one wyznaczać koniec czasu na zabawę). Oczywiście, jeśli dziecko chce się tą zabawką podzielić wcześniej, to jego wybór – ono podejmuje decyzję. Gdy odkłada zabawkę, to rodzeństwo musi upewnić się, czy zakończyło już zabawę (dotyczy to oczywiście dzieci w wieku przedszkolnym, mój roczniak nie jest w stanie zrozumieć o co mamie chodzi 😉 ).
Czego dzieci uczą się, gdy stosujemy przymusowy podział:
- Jeśli płaczę wystarczająco głośno, otrzymuję to czego chcę, nawet jeśli w tej samej chwili moje rodzeństwo to posiada.
- Rodzice decydują o tym, kto, kiedy i co dostaję. Jest to zależne o tego które z nas bardziej dramatycznie błaga (jestem w tym coraz lepsza).
- Mój brat i ja stale ze sobą konkurujemy, aby dostać to, czego chcemy. Nie lubię go.
- Wygrałem! Ale wiem, że wkrótce znowu to stracę. Udało mi się, bo głośniej protestowałem i nawoływałem o swoją kolej na zabawę.
Czego dzieci uczą się, gdy samodzielnie podejmują decyzję:
- Zawsze mogę poprosić o to, czego chcę. Czasami moja kolej przypada szybko, czasami jednak muszę trochę poczekać. Każdy prędzej czy później uzyskuje to na czym mu zależy.
- Nie ma nic złego w tym, że płaczę, ale to nie znaczy, że dostanę zabawkę.
- Nie zawsze rozumiem, dlaczego zachowuję się w określony sposób, ale mój rodzic zawsze mnie rozumie i pomaga mi.
- Gdy popłaczę, czuję się lepiej.
- Lubię to uczucie, kiedy mój brat daje mi zabawkę. Lubię go.
- Kiedy skończę się bawić zabawką i daję ją mojej siostrze, czuję się dobrze.
Jestem realistką i oczami wyobraźni widzę, jak Kuba (14-mcy) pogrąża się w otchłani rozpaczy, bo musi czekać…Przecież wszystko musi być tu i teraz. Co to w ogóle jest czekanie?
Wiem, że na początku będzie więcej płaczu, ale patrzę na to jako na szansę, by pomóc dziecku wyrazić swoje uczucia. W takiej sytuacji wpierając malucha można powiedzieć „Chodź kochanie, razem poczekamy na zabawkę. Może pobawisz się inną?” Bardzo często jest tak, że na dzieci bardziej działa reguła niedostępności i sam fakt niemożności posiadania czegoś co ma rodzeństwo. Gdy tylko zainteresuje się inną zabawką zapomina o przyczynie wcześniejszej awantury.
W związku z tym, że rywalizacja, to temat rzeka, a wasza percepcja też ma swoje granice, z kolejnymi punktami rozprawimy się w następnym poście.
Tymczasem zachęcam Was to przeczytania pierwszej części wpisu (tutaj) oraz z innymi tekstami, o zbliżonej tematyce. O tym w jaki sposób rozmawiać z dzieckiem i czego unikać w komunikacji przeczytacie tutaj oraz tutaj.
Dodatkowo po raz kolejny zachęcam do lektury książki, z której wywodzą się zamieszczone ilustarcje: „Rodzeństwo bez rywalizacji. Jak pomóc własnym dzieciom żyć w zgodzie, by samemu żyć z godnością” autorstwa Adele Faber i Elaine Mazlish.
Jakie są Wasze doświadczenia w rywalizacyjnych potyczkach między rodzeństwem? W jaki sposób radzicie sobie, jako rodzice? Jak radziliście sobie jako dzieci ;-)?
Podzielcie się ze mną swoimi przemyśleniami w komentarzu poniżej postu. Informacje od Was są dla mnie ważne, gdyż pomagają mi się rozwijać.
[FM_form id=”3″]