[vc_row][vc_column][vc_column_text]To, że problemy dużego kalibru takie jak: niewierność, przemoc czy uzależnienie niszczą relacje międzyludzkie, nie budzi żadnych wątpliwości.
Natomiast istnienie drobnych, z pozoru nieistotnych szczególików, które w ukryciu, podstępnie i skutecznie zatruwają nawet najpiękniejszą miłość – nie jest już takie oczywiste. Brudne skarpetki na podłodze, nieopuszczona deska sedesowa – dzień po dniu, niczym kropla w skale, drążą dziurę w naszej cierpliwości, wystawiając naszą relację na próbę. Zanim zdążymy się zorientować, obok podirytowania pojawia się poczucie niedocenienia, niewysłuchania i niekochania a intymność staje się wspomnieniem.
Myślisz sobie: [su_quote]„Co ma piernik do wiatraka? Przecież jedno z drugim nie ma żadnego związku.”[/su_quote]
Otóż ma więcej wspólnego, niż może nam się wydawać i o tym właśnie jest niniejszy tekst.
Sprzeczki, spory, kłótnie to, że druga połówka działa nam danego dnia na puder, jest nieodłączną częścią związku. Tak zwyczajnie, po ludzku, nie jesteśmy w stanie znaleźć takiej istoty, z którą idealnie się dopasujemy pod każdym kontem.
Niezbędnymi narzędziami w rękach dwojga ludzi, podtrzymującymi bliską relację i budującymi trwałe więzi są: umiejętność komunikowania się a czasem nawet negocjowania. Wbrew pozorom, najczęstszymi przyczynami rozpadu związków nie są problemy wielkiej rangi, ale codzienne drobiazgi, w których rozwiązaniu mogłaby pomóc zwykła rozmowa.
Dlaczego tak się dzieje?
Każdy z nas ma odmienne wartości, potrzeby, oczekiwania i sposoby patrzenia na świat. Różnice te wynikają z genetycznie uwarunkowanego temperamentu, z przekonań, postaw i bagażu doświadczeń. Często myślimy: [su_quote]„Mój ojciec potrafił opuścić deskę sedesową, więc dlaczego on nie może?”[/su_quote] albo [su_quote]”Mój ojciec nigdy nie opuszczał deski sedesowej, więc ja też nie będę tego robił.”[/su_quote]
Bez względu na źródło przekonań, są one bardzo głęboko zakorzenione i trudne do zmienienia.
Czasami skarpetka na podłodze jest tylko skarpetą na podłodze. Jednak z biegiem czasu, szczególnie wśród par z długim stażem, drobiazgi mogą być przyczynkiem do sporego zamieszania. Wtedy „TYLKO” zmienia się w „AŻ”. To tak, jakby pojedyncze kostki lodu, składane jedna po drugiej, stały się górą lodową. Irytują Cię nogi wyłożone na stoliku kawowym? Takie zachowanie, mimo iż nieszkodliwe, może doprowadzać do szału 😉
Ktoś tu płata figle
Wspomniane drobiazgi rosną w siłę, ponieważ w naszych umysłach nabierają innego znaczenia. Nadajemy im większą rangę, traktujemy jako potwierdzenie wady charakteru, albo negatywnych wartości.
Denerwujemy się, kiedy chcemy podzielić się czymś ważnym, a nasza połówka na fali podekscytowania, przerywa nam, by powiedzieć nam o swoich doświadczeniach. Biorąc pod uwagę tylko tę sytuację, wyłania się obraz osoby samolubnej i zawsze stawiającej siebie na pierwszym miejscu.
[su_quote]„Tak naprawdę nie mieszkasz z partnerem w swoim domu. Mieszkasz z partnerem w swojej głowie.” – Van Epp[/su_quote]
Gdy już nakręcimy się na coś, co nam przeszkadza, stopniowo zaczynamy szukać dowodów na potwierdzenie swojego założenia. Zaczynamy działać na zasadzie, samospełniającego się proroctwa. Oczywiście kto szuka, ten znajduje, więc nie zabraknie nam dowodów na potwierdzenie egoistycznego podejścia do życia.
Jeżeli chcemy zbudować wartościowy i trwały związek musimy popracować nad sobą i zmienić swoje podejście.
Co powinniśmy zrobić?
Każdy konflikt, podirytowanie jest niczym dwukierunkowa ulica. Zazwyczaj koncentrujemy się na tym, co otrzymujemy, a nie na tym, co sami dajemy.
Dlatego, niezależnie od tego, jak frustrujące jest zachowanie naszego partnera, to nasza interpretacja odgrywa w tym zamieszaniu największą rolę. Liczy się znaczenie, jakie mu nadajemy. Poniżej znajdziecie kilka najczęściej pojawiających się związkowych problemów.
Celowe działanie
Wyobraźmy sobie sytuację, w której dorastacie w domu, gdzie wasz tata chrapaniem jest w stanie obudzić połowę osiedla (ja nie muszę sobie tego wyobrażać ;-)). Zapytałam kiedyś moją mamę, jak udaje jej się to przetrwać (bo dla mnie to była kwestia przetrwania). Odpowiedziała z lekkim uśmiechem: [su_quote]„Kiedy słyszę jego chrapanie, nie mam wątpliwości, że jest w domu. Mam pewność, że żyje i ma się całkiem dobrze ;-).”[/su_quote]
Sama uśmiecham się pod nosem, podając ten przykład, pokazuje on jak duże znaczenie dla naszego funkcjonowania, ma sens, jaki nadajemy potencjalnemu problemowi.
Często dopatrujemy się tendencyjności w zachowaniach drugiej osoby, prawda jest jednak taka, że większość z nich przebiega bezwiednie, automatyczne i nawykowo.
Jak sobie z tym poradzić?
Jeśli bliska nam osoba posiada nawyk, który doprowadza nas do szału – pierwszym krokiem jest delikatna rozmowa na ten temat. Najprawdopodobniej jest tak, że nie miała pojęcia o tym, że nam to przeszkadza.
A co, jeśli prowadzone rozmowy nie przynoszą oczekiwanego rezultatu? Wygląda na to, że to odpowiedni moment, by podsumować sytuację, przeanalizować to, co posiadamy i co możemy stracić. Czy warto o to kruszyć kopię.
Często jest tak, że coś nam przeszkadza, lecz gdy tego zabraknie, zwyczajnie za tym tęsknimy.
Bałaganiarstwo
Porządek, a raczej jego brak, to kolejny powód do sporów. Nie ma takiej relacji, w której każdy z partnerów byłby tak samo uporządkowany. Osiemdziesiąt procent par przyznaje, że różnice w podejściu do bałaganu i organizacji przestrzeni są ogniwem zapalnym w ich związku.
[su_quote]”Nigdy, nikt nie posprząta tak, jak sobie tego życzysz”[/su_quote]
Jeśli rozmowy nie przynoszą pożądanych efektów, pora przeanalizować swoje postrzeganie „niechlujstwa”. Zamiast skupiać się na tym, jak bardzo niedokładnie partner sprząta łazienkę, warto docenić jego zaangażowanie w prace domowe. Zmiana perspektywy może nie tylko zmniejszyć drażniący problem, ale także poprawić relację.
Niedocenienie
Pozytywne nastawienie i życzliwość stanowią niezbędny budulec każdej relacji. Dzięki nim chętnie robimy rzeczy, które sprawiają przyjemność bliskim nam osobom. Jest nam szczególnie miło, gdy nasze wysiłki zostaną zauważone i docenione.
A co, jeśli tak się nie stanie? Jeśli nasz partner nie dość, że nie zauważa tego, co dla niego robimy, to jeszcze koncentruje się tylko na tym, czego NIE robimy?
Wówczas zniechęcamy się do bezinteresownych, miłych gestów, które wzmacniają związek. Zamiast docenienia, czujemy rozdrażnienie, rozczarowanie i niepewność.
Co zrobić w takiej sytuacji?
Wychodzę z założenia, że nie możemy oczekiwać i zakładać, że nasz luby będzie wiedział, jak powinien się zachować i co zrobić. Dlatego warto spróbować ocucić go ze stanu hibernacji i przedstawić jak sprawa wygląda z naszej perspektywy.
Zaraz, zaraz nie ma co, tak szybko otwierać szampana, bo pozostaje jeszcze druga strona medalu, w ramach której musimy popracować również nad sobą.
Warto wziąć pod uwagę fakt, że nasza percepcja działa wybiórczo. Często dostrzegamy rzeczy, które podświadomie nas dotykają, bo dotyczą sfer, w których czegoś nam brakuje. Być może nie czujemy się wystarczająco adorowani, zauważeni, dopieszczeni, wysłuchani?
Poczucie kontroli
Czas na kolejne, krótkie wprowadzenie. Dwoje ludzi postanowiło wspólnie zamieszkać. Dzień jak co dzień, On w salonie czytał gazetę, Ona w kuchni przygotowywała kolację. Wszystko było, jak należy, dopóki z kanapy nie padło zdanie: [su_quote]„Możesz mi podać szklankę wody?”[/su_quote]
Riposta pojawiła się z prędkością światła: [su_quote]„Sam sobie przynieś”[/su_quote] – i w sumie tyle mogę powiedzieć o historii tego związku.
Myślicie sobie: [su_quote]„Jaki bezsens. Też mi powód” „Co w tym dziwnego, że ktoś prosi o wodę?”[/su_quote]
No właśnie, dla większości z nas w tej prośbie nie ma nic dziwnego, a przyniesienie szklanki wody, nie stanowi żadnego problemu.
Tu po raz kolejny muszę się odwołać do naszych indywidualnych interpretacji, odbioru i reakcji na docierające do nas komunikaty. Wszystko zależy od naszych wcześniejszych doświadczeń, od znaczenia, jakie nadajemy temu, co usłyszeliśmy. No właśnie, temu, co usłyszeliśmy, a nie temu, co tak naprawdę zostało powiedziane.
Wspomniana wcześniej „Ona” odebrała zwykłą prośbę, jako rozkaz i próbę kontrolowania. Maiły na to wpływ wcześniejsze doświadczenia. Dorastała w wojskowej rodzinie, gdzie ojciec zawsze mówił domownikom, co i kiedy mają robić. Obiecała sobie, że nigdy, nikomu nie pozwoli się w taki sposób traktować. Rzecz jasna jej reakcja nie była adekwatna do sytuacji i gdyby „On” znał jej historie, rozmowa potoczyłaby się w inny sposób. Jednak emocje i niedopowiedzenia nie dały im szansy wyjaśnić tego, co tak naprawdę zaszło.
Z natury cenimy sobie niezależność, w związku z czym nie lubimy, gdy ktoś narzuca nam swoja wole lub mówi co mamy robić. Prawdziwym problemem w relacji może nie być zachowanie partnera, ale sposób, w jaki je etykietujemy. Może się zdarzyć, że to, co jedna osoba odbiera jako kontrolę, dla innej będzie wyrazem miłości i troski.
W takich sytuacjach z pomocą może przyjść nam zmiana nastawienia. Podjęcie próby przypisywania dobrych intencji działaniom naszej połówki.
Warto również zastanowić się co motywuje naszego partnera do pewnych zachowań. Może niechęć do naszych wyjść z przyjaciółmi, wynika z obawy przed porzuceniem?. Warto zadać sobie pytanie, czego potrzebuje bliska nam osoba, czego jej brakuje, że skłonna jest do takiego postępowania?
Brak sprawiedliwości
Jednym z najtrudniejszych aspektów w związku między dwojgiem ludzi jest negocjowanie sprzecznych interesów, które nieuchronnie się pojawiają.
Kto częściej sprząta mieszkanie? Z którymi rodzicami spędzimy tegoroczne święta?
Nie zaskoczę Was. Ponownie punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Ironia losu polega na tym, że pary, które próbują sprowadzić wszystkie obowiązki do tych samych proporcji, są najmniej szczęśliwe. Mimo iż działają w imię sprawiedliwości i wspólnego dobra. Badania wskazują, że gubi je tracenie czasu na skrupulatne mierzenie, weryfikowanie, porównywanie i kłócenie się o to, w którym miejscu należy postawić linię sprawiedliwości.
Co w takiej sytuacji zrobić?
Nie jesteśmy w stanie rozliczyć się ze wszystkiego, co do joty. Ważniejsze jest to, aby każdy z nas w pewnym zakresie zyskiwał i „poświęcał” jakieś obszary swojego życia. Wskazane jest wręcz, by te obszary były odmienne, by partnerzy wzajemnie się uzupełniali. Dlatego, warto wprowadzić podział odpowiedzialności według preferencji i umiejętności. Eliminuje on wystąpienie rywalizacji i nie daje możliwości wzajemnego porównywania się.
Dobrym rozwiązanie jest również metoda „na zmianę”. Jak się okazuję, sprawdza się ona nie tylko w przypadku dzieci, ale również dorosłych. Zamiast szukać złotego środka, warto przyjąć taktykę naprzemiennego wsparcia.
Krytyka
Sprawa jest prosta [su_quote]jeśli chcesz doprowadzić do powolnej śmierci związku – krytykuj swojego partnera.[/su_quote]
Krytyka sprawia, że czujemy się atakowani, niewystarczająco dobrzy, niekochani. Najczęstszą reakcją krytykowanej osoby jest wycofanie , zamknięcie się w sobie i brak zaangażowania. Dla niektórych z nas krytyka staje się sposobem przekazywania informacji o pożądanych zmianach. Jednak takie podejście rzadko przynosi oczekiwany efekt. Gdy czujemy się atakowani, nie jesteśmy zdolni do racjonalnego myślenia, nasz organizm instynktownie przełącza się w trym „walki-ucieczki” i koncentruje się na obronie.
Dlatego, rozmowy rozpoczynające się od krytyki najprawdopodobniej zakończą się kłótnią. Nie tylko jest ona destrukcyjna dla relacji, ale często nie porusza sedna sprawy. Większość krytykowanych zachowań nigdy się nie zmienia.
W budowaniu wartościowej i trwałej relacji warto przerzucić część uwagi na samego siebie. Przyjrzeć się swoim zachowaniom, reakcjom, dokonywanym interpretacjom. Być może okaże się, że wystarczy mała zmiana w naszym podejściu, by związek nabrał innych barw. Oczywiście relację tworzy dwoje ludzi i to, jak wygląda, zależy od obojga partnerów. Jednak zanim zaczniemy wymagać zmiany od kogoś, warto najpierw przyjrzeć się sobie.
Być może zainteresują Was również
- Nie ma przebacz. O istocie wybaczania słów kilka
- Dlaczego ludzie zdradzają? Anatomia niewierności
- 8 kroków do wartościowego małżeństwa
- 5 sposobów aby zniszczyć udany związek
Ściskam,
K[/vc_column_text][/vc_column][/vc_row]