Czy Święty Mikołaj może przysporzyć więcej szkód niż pożytku?
Czy podtrzymując mikołajową tradycję szkodzimy swoim dzieciom?
Istnieje wiele opinii na temat Świętego Mikołaja. To znaczy wszyscy wiemy, że jest wesołym, podstarzałym elfem, który lata po bezkresnym niebie w pojeździe na płozach, ciągniętym przez czterokopytne, rogate ssaki. Żeby tego było mało to ów rezolutny, jak na swoje lata staruszek, który zapewne powinien ograniczyć nieco ilość zjadanych ciasteczek (dziś powinnam pewnie napisać o ograniczeniu ilości glutenu) wchodzi do domów przez kominy przynosząc ludziom radość i niesamowitą ilość pozytywnych wrażeń. Wszystko to w przeciągu jednej nocy.
Brzmi co najmniej nieprawdopodobnie…jednak mit Świętego Mikołaja jest wielopokoleniową tradycją, głęboko zakorzenioną w niezliczonej ilości rodzin na całym świecie.
Media narobiły szumu
Niedawno rozpętała się w mediach dyskusja na temat ujawnienia dzieciom informacji odnośnie „istnienia” świątecznego elfa. Wszechobecna reklama zachęcająca rodziców do zakupu niesamowitej pamiątki w postaci spersonalizowanego filmu od świętego skierowanego do malucha narobiła sporo zamieszania (swoją drogą uważam to za rewelacyjny pomysł, sama z niego skorzystałam).
W ten oto sposób dzieciaki zaczęły się zastanawiać: „Zaraz, zaraz to, jak to jest, Mikołaj daje czy sprzedaje prezenty?”
Delikatnie rzecz ujmując trochę się rozjechała świąteczna opowieść. Całe szczęście, że mój Antoś samodzielnie nie korzysta z Internetu, dzięki czemu uchował się od tych przedświątecznych wątpliwości.
Jak jest z tym kłamstwem?
Oczywistym jest, że okłamywanie kogokolwiek jest złe… dzieci również, jak nie przede wszystkim 😉 . Jednak, czy kwestię dziecięcej wiary w postać przekazującą pozytywne wzorce (nie do końca przecież fikcyjną) można rozpatrywać w tych kategoriach??
Postanowiłam zrobić mały rekonesans i sprawdzić, co w tej kwestii mówią najnowsze wyniki badań. Kilka tygodni temu ukazał się artykuł, mówiący o tym, że przekazywanie dzieciom kłamstwa o istnieniu Świętego Mikołaja jest dla nich szkodliwe i ma negatywny wpływ na ich zaufanie do rodziców.
Przyznam szczerze, że gdy przeczytałam tę nowinę to myślałam, że spadnę z krzesła.
Jak się okazało nie byłam osamotniona w swoich odczuciach, gdyż na wieść o wspomnianym „newsie” rozgorzały w sieci gorące przedświąteczne dyskusje. Również wśród psychologów zdania są podzielone.
Wyniki bliższe mojemu sercu wskazują, że większość dzieci pytanych o moment zdekonspirowania mikołajowego mitu nie czuła się okłamywana przez rodziców i nie straciła do nich zaufania, co więcej nie poczuły się nawet rozczarowane.
Bicie piany…
Zastanawiam się czy to nie jest rozdmuchiwanie tematu na siłę…też przecież byłam dzieckiem i któregoś dnia poznałam tę niewygodną prawdę, ale nie było to dla mnie jakieś traumatyczne przeżycie. Było ono na tyle nieszkodliwe, że nawet nie pamiętam, kiedy miało miejsce. No chyba, że zadziałał mechanizm obronny i wyparłam to zdarzenie ;-).
Tym, co pamiętam natomiast jest fakt, że byłam podekscytowana i dumna, że jestem starszą siostrą i stoję po tej drugiej, dorosłej stronie świątecznej przypowieści. Stojąc przy oknie wraz z młodszym bratem wypatrywaliśmy na niebie reniferów ciągnących sanie magicznego elfa. Gdy byliśmy starsi natomiast prowadziliśmy poszukiwania tajnych kryjówek, w których rodzice przechowywali prezenty.
Idąc tym tokiem rozumowania, gdy się nad tym zastanawiam nie mam pewności kto kogo okłamywał bardziej, czy rodzice nas, że Santa istnieje, czy my, że nadal w niego wierzymy. W każdym razie to bardzo przyjemne wspomnienia, które wywołuje uśmiech na mojej twarzy.
Kiedy dzieci zaczynają się orientować…
Jako mama i psycholog z zainteresowaniem obserwuję, jak rozwijają się zdolności poznawcze i społeczne dzieci. W kontekście tego tematu zastanawiające jest co się dzieje, gdy uświadomią sobie prawdę o świątecznym micie?
Obserwacje społeczne wskazują, że do konfrontacji ze świąteczną rzeczywistością dochodzi około 7 roku życia. Nie jest to jednak nagły grom z jasnego nieba, którego efektem jest olśnienie, tylko stopniowe kumulowanie się informacji. Dzieciaki zbierają dowody z różnych źródeł takich jak rodzice (bo przyłapią tatę, w dziwnej pozycji układającego prezenty pod choinką), przyjaciele (którzy realizują swoją misję uświadamiania mniej świadomych kolegów), rodzeństwo (bo chce nam dokuczyć, bądź coś przypadkiem im się wymknie), nauczyciele (przedstawiający legendę z bardziej realnej strony) oraz media. To wszystko razem wzięte, w pewnym momencie nie pozostawia dzieciom złudzeń…
To co jeszcze jest interesujące, to to, że gdy dochodzi do stopniowego odkrycia prawdy o Świętym Mikołaju w pierwszej kolejności dzieci tracą wiarę w jego nadprzyrodzone umiejętności, a dopiero później w jego istnienie jako takie.
Święty Mikołaj to jedna z postaci, w które wierzą dzieci zaraz obok niego jest przecież wróżka zębuszka, zajączek wielkanocny i inne baśniowe stworzenia. Dzieci przez cały czas używają swojej wyobraźni nawet jeśli wiedzą o tym, że wspomniani ulubieńcy są wymyśleni. To naturalny etap ich rozwoju poznawczego. Gdy bawią się w policjantów i złodziei, wiedzą, że tak naprawdę nimi nie są. Powinniśmy się martwić o te dzieci, które nie korzystają ze swojej wyobraźni, nie potrafią opowiedzieć twórczej historyjki.
Wiara w Świętego Mikołaja to element bycia dzieckiem, dlaczego mielibyśmy pozbawiać je tej magii dzieciństwa.
Co zatem dobrego niesie ze sobą wiara w Świętego Mikołaja?
Rozwija wyobraźnię
Możliwość posługiwania się wyobraźnią z dziecięcą beztroską i nieograniczoną wiarą jest najlepszym co wspominam z dzieciństwa. Widzę jak ważne dla Antosia są wyobrażeniowe zabawy – nazywa je „ręcznymi zabawami” bo wcielając się w postaci korzystamy tylko z naszej wyobraźni. W jednej chwili jesteśmy avengersami – ja czarna wdową (nie wiem, dlaczego mnie nią mianuje), w kolejnej mężem i żoną, posiadającymi dziecko, którym jest Kubuś ;-). Wiara w magiczne stworzenia, świat, gdzie wszystko jest możliwe, a zmartwienia znikają za sprawą czarodziejskiego pyłu daje nieograniczone możliwości do rozwoju. Te same możliwości daje pielęgnowanie świątecznej tradycji.
Uczy wiary w rzeczy bez naocznego dowodu ich istnienia
Dzieci mają możliwość rozwijania zdolności do wiary w coś abstrakcyjnego, czego nie mogą zobaczyć ani dotknąć. To bardzo trudne i jakże istotne w całym późniejszym życiu. Będą przecież musiały wierzyć w swoje talenty, w siebie, w przyjaciół, w rodzinę (nie mam tu na myśli fizycznej ich obecności, a cechy osobowości). W rzeczy, których nie można zmierzyć czy zamknąć w dłoni, jak miłość, dająca sens ludzkiemu istnieniu. Nie wspomnę już o bardziej przyziemnych kwestiach, jak pojęcie tlenu czy światła ;-).
Możliwość krytycznego myślenia…
To o czym wspominałam wcześniej, na pewnym etapie rozwoju dzieci zaczynają analizować zbierane informacje, zestawiać ze sobą fakty i dochodzić do odkrywczych wniosków. To przełomowy moment w rozwoju poznawczym małego człowieka. A zdolność ta jest nieoceniona w dorosłym życiu.
Wspomnienia z dzieciństwa
To przecież rzeczy, do których wracamy pamięcią, które najpierw wspominamy i w nie szczerze wierzymy, z czasem wspominamy już nie wierząc w ich istnienie… Wspomnienia to nie tylko Mikołaj, ale wszystko to co dzieje się w tym szczególnym okresie w naszym domu. To zapachy świątecznych potraw, to zdobienie domu, ciepło lampek choinkowych, dźwięk kolęd i poczucie bezpieczeństwa, bliskości oraz jedności z pozostałymi domownikami. To nieodparta chęć podarowania tego samego moim dzieciom, czegoś co będzie im towarzyszyło przez całe życie.
Przekazywanie pozytywnych wartości
Postać jaką jest Święty Mikołaj jest wspaniałym wzorem do naśladowania, pokazuje, że można bezinteresownie czynić dobro. Dlatego ważne byśmy jako rodzice unikali posługiwania się Mikołajem jako straszakiem mającym wpływ na dziecięce zachowanie.
Mówiąc: „Nie zachowuj się w ten sposób, bo Święty Mikołaj wszystko widzi, przecież przynosi prezenty tylko grzecznym dzieciom…” cóż to oznacza? Nic innego, jak tylko:
- „Powinieneś być grzeczny, bo chcesz dostać prezent, nie dlatego, że jesteś grzeczny z natury”
- „Mikołaj jest mściwy i lekko przerażający, bo podgląda Cię na każdym kroku, zarówno w dzień jak i w nocy” 😉
Czas szybko biegnie i magia Świętego Mikołaja przemija. Co w tym złego zatem, że podarujemy dziecku tę krótką chwilę magii, to zaledwie kilka lat? Zanim sie obejrzymy będziemy zastanawiać się, jak przekazać mu prawdę o istnieniu świetego (kliknij tu).
Święty Mikołaj jest częścią tradycji Bożego Narodzenia, nie zapomnijmy również o istocie wspomagania biednych i potrzebujących, o byciu razem – to uniwersalne wartości.
Nie dajmy się pochłonąć konsumpcjonizmowi, który żeruje na dziecięcych marzeniach…Budujmy świąteczne wspomnienia, których podstawą będzie rodzina, a dopiero potem upragnione prezenty ;-).
Co Wy myślicie o Świętym Mikołaju? Pielęgnujecie tę tradycję w Waszych domach? W jaki sposób celebrujecie ten wyjątkowy czas?
Dziękuję za odwiedziny. Jeśli podoba Ci się ten post i uważasz, że może być przydatny, to udostępnij go swoim znajomym na Facebook’u. Podzielcie się ze mną swoimi przemyśleniami w komentarzu poniżej postu. Informacje od Was są dla mnie ważne, gdyż pomagają mi się rozwijać.